tylko wietnamczycy potrafia zrobic atrakcje z niczego. mimo uprzedzen znajomych, ktorzy przez to przeszli wykupilsmy sobie wycieczke po cudach mui ne. pobudka 4.05 rano, jeep juz czekal pod hotelem.
i zaczelo sie. atrakcja nr 1: white sand dunes. jeep zatrzymal sie przy jakims lasku, kjierowca pokazal ze mamy isc w konkretnym kierunku, po chwili przejal nas maly chlopczyk i kazal isc za soba. wyprowadzil nas na wydmy (takie jak w lebie),ale zanim dotarlismy do tych najwieszych chlopczyk zatrzymal sie na malej gorce z bajorkiem u podnoza, wreczyl romanowi kawal plastiku z raczka (sanki) i kazal zjechac do bajorka. tak tez roman uczynil ale bylo to malo spektakularne przezycie. tak czy siak chlopczyl zazadal za te przyjemnosc 10.000 dongow (6$) i juz. dalismy mu 2.000 -obrazony odwrocil sie na piecie i sobie poszedl. reszte wydm zdobylismy juz sami. na jednej z nich zastalismy mala grupke weselnikow z para mloda- laska w welonie, facet w gajerze.calkiem jak w filmie. siedzieli sobie na czubku wydmy i robili zdjecia. jeden zjechal nawet na romanowych sankach.
pojechalismy dalej.do czerwonego kanionu.i o maly wlos go nie przegapilismy, bo okazal sie rynna wydrazona przez wyschnieta rzeke,na 2-3 m wysoka, z gleboko wyrznietymi imionami rosyjskich turystow. kierowca pokazal nam to cos palcem i powiedzioal ze mamy 15 minut i ze to jest miejsce na good photo.
wyrylismy wiec napis odra opole, dalismy sobie zrobic pierdolowata fotke i rozbawieni tym pasmem 'atrakcji' wsiedlismy do jeepa gotowi nastepne niespodzianki.
tym razem byly to wydmy czerwone. ja zostalam przy jeepie. roman poszedl na gore, 'zeby kierowcy nie bylo przykro'.
wrocil ubawiony po pachy. 'to to juz totalnie urwalo mi dupe z wrazenia' :)
nastepna rzecz byla akurat fajna- byla to wioska rybacka, trysiace lodek unoszacych sie na turkusowej wodzie, rybacy wyciagajacy sieci, kobiety obrabiajace kalmary i sprzedajace ryby i..tysiace pieknych muszelek. znalezlismy nawet jedna rozgwiazde- wielka, niebieska w czerwone kropki ale zaczela tam smierdziec ze obsluga hotelu w imieniu wszystkich poprosila nas potem o jej odstapienie.
potem byla jakis potok, ktorym sie szlo i szlo, prowadzonym przez 3 malych chlopcow ktorzy byli bardzo mili, do czasu kiedy uslyaszeli ze nie zaplacimy im 7$ za pokazanie kaluzy z gora piasku i palmami.obrazili sie i choc dostali pare groszy dlugo krzyczeli za nami ' not good, u not good'
i tyle. dzis dzien pochmurny,z kapusniaczkiem, ze sloneczkiem, tak na przemian, spotkalismy 2 kolezanki z polski, ktore juz wczesniej na szlaku spotykalismy, i poznalizmy starsza pania z nowego jorku, ktora uczy w sajgonei agnielskiego, jej corka jest aktorka i zaraz ja mamy zamiar namierzyc na internecie.a ze starsza pania umowilismy sie dzis na malzowa kolacje.
jutro jedziemy do sajgonu, na lotnisko, i do domu, wiec wiecej wpisow juz nie bedzie.
sciskamy wszystkich,
dziekujemy za uwage
auf wiedersehen
n i r